Rozdział 1
Witam wszystkich baardzo serdecznie. Błagam nie bijcie, ale zarówno ja jak i moja beta Wera dopiero zaczynamy. Chciałabym jej bardzo podziękować, że zgodziła się ze mną użerać jako moja beta. Mam nadzieję, że nasza współpraca trochę potrwa. A teraz, jak nie zanudziłam, zapraszam na rozdział ;)
O
godzinie 7.15 mało kto jest w szkole, dlatego odgłos ciężkich kroków
głośno niósł się po pustym korytarzu. Za chwilę rozległo się pukanie, a
następnie skrzypnęły drzwi. Do gabinetu dyrektora liceum im. Shigeru
wszedł młody chłopak. Dyrektor Yamada spojrzał na nowego podopiecznego.
Wyglądał na 16 lat, na nogach miał glany, a w nie wpuszczone czarne,
dopasowane jeansy. Na koszulce, której odcień zdawał się jeszcze
ciemniejszy widniał napis; "Alone but alive" miał bluzę z kapturem,
(ciekawe, jakiego koloru?;), ale z białymi elementami. Na ramię miał
narzuconą czarną torbę z dużą ilością naszywek i przypinek. Blada twarz
ucznia nie wyrażała nic, tak samo ciemne oczy delikatnie przysłonięte
hebanowymi włosami. Wyglądały one naturalnie, więc najpewniej to
prawdziwy kolor włosów chłopaka. Dało się również zauważyć pod nimi, że w
brwi ma kolczyk. Potwierdziły się przypuszczenia dyrektora - ten
chłopak przysporzy mu dużo kłopotów.
- Yaromi Sawao? - padło pytanie.
- Tak - mimo, że widział już jego wyraz twarzy, całkiem wyprany z emocji głos chłopaka zaskoczył dyrektora.
-Możesz
usiąść - brunet podszedł do biurka, przy którym stało krzesło,
następnie na nim usiadł. Dyrektor dopiero teraz zauważył, że luźne
ubrania tak właściwie to wiszą na młodzieńcu. Wcześniej nie dało się
tego zauważyć ze względu na odległość. - Witam w mojej szkole -
kontynuował. - Zostaniesz przydzielony do klasy sportowej 2-6 . Z
dokumentacji z Twojej poprzedniej szkoły wynika, że dość dobrze radziłeś
sobie z nauką, mam nadzieję, że tak pozostanie. Mundurki szkolne nosimy
tylko w poniedziałki i święta. Masz już mundurek? - Sawao tylko kiwnął
głową na znak, że ma. - To doskonale. To wszystko, wszelkie pytania
kieruj do wychowawcy. Jak tylko przyjdzie to zaprowadzi Cię do klasy -
kolejne kiwnięcie głową. - Poczekaj na niego pod pokojem nauczycielskim,
Schodami na górę i w prawo, ostatnie drzwi po lewej - poinstruował.
-
Dobrze, dziękuję - Sawao podniósł się i zbliżył do drzwi. - Do widzenia
- i wszedł, nie czekając na odpowiedź dyrektora.
Sawao
rozejrzał się po korytarzu. W szkole było już zdecydowanie więcej
uczniów, w końcu za 15 min miała zacząć się lekcja. Idąc powoli pod
ścianą, pochylił głowę nad torbą, grzebiąc w niej w poszukiwaniu
słuchawek. Gdy potrącił go jakiś szatyn, wrzeszczący do przyjaciół, żeby
zaczekali na niego, nawet nie spojrzał w jego stronę. Usłyszał jedynie
"Sorry!" rzucone w biegu. Sprawca chyba nie przejął się zbytnio. Yaromi
westchnął i podniósł z podłogi telefon, który chwilę temu wytrącił mu z
dłoni ten idiota. Sprawdził uszkodzenia, na szczęście nic się nie stało i
złożył z powrotem. Podpiął słuchawki i wyszukał w bibliotece muzycznej
piosenki, która od momentu wstania z łóżka chodziła mu po głowie.
Włączył Dio "Why are they watching me" i ruszył dalej w stronę pokoju
nauczycielskiego. Usiadł pod drzwiami i czekał na nowego wychowawcę.
Siedział tak nucąc z zamkniętymi oczami, póki ktoś nie dotknął jego
ramienia. Chłopak otworzył oczy i zobaczył przed sobą mężczyznę, około
30-letniego, wysokiego, w okularach i o dziwo prawie białych włosach.
Mężczyzna uśmiechnął się ciepło do swojego nowego podopiecznego. W tym
momencie rozległ się dzwonek ogłaszający rozpoczęcie pierwszej lekcji.
Wszyscy uczniowie, którzy nie byli jeszcze w salach, w pośpiechu
skierowali się do nich.
-
Chodź za mną. Zaprowadzę Cię do sali i przedstawię nowej klasie. -
oznajmił Yaromiemu. Brunet posłusznie ruszył za nauczycielem. Ich sala
znajdowała się na najwyższym piętrze i na końcu korytarza, więc chłopak
pomyślał, że nie zgubi się jutro, szukając tego pomieszczenia. W środku
klasa chyba nie zdążyła jeszcze zauważyć ich przybycia. - Siadajcie
proszę, chciałbym przedstawić wam nowego kolegę, więc się uspokójcie. -
Uciszał klasę. Gdy już wszyscy zajęli swoje miejsca, nauczyciel
kontynuował. - Oto nasz nowy uczeń. Przeniósł się do naszej szkoły, jak
tylko zakończył się pierwszy semestr. Może opowiesz coś nam o sobie? -
wychowawca zwrócił się do bruneta.
-
Nazywam się Yaromi Sawao i tyle wam wystarczy. - Nie patrząc na reakcję
zdziwionych kolegów i koleżanek z klasy oraz wychowawcy, skierował się
do wolnej ławki na końcu klasy. Doskonale zdawał sobie sprawę, że
nauczyciel może go za to ukarać, aczkolwiek nie sądził, żeby akurat
dzisiaj to zrobił bo wydawał mu się dość miłym człowiekiem i na pewno
nic by mu nie zrobił już pierwszego dnia. Okazało się, że doskonale do
rozszyfrował. Pedagog zdawał sobie sprawę, że zachowanie jego ucznia
może być spowodowane jakimś traumatycznymi przeżyciami, więc postanowił
dowiedzieć się jaki jest powód jego zachowania oraz za wszelką cenę mu
pomóc. Od zawsze chciał zostać nauczycielem, więc umiał dostrzec wiele
rzeczy, na przykład, że Sawao to dobre i mądre dziecko.
Yaromi
czuł na sobie spojrzenia oniemiałych nowych znajomych, ale nie
przejmował się tym i wyciągnął zeszyt z białymi kartkami i czarną
okładką, by coś w nim rysować. W tym czasie nauczyciel zaczął omawiać
sprawy organizacyjne i rozdawać plany zajęć na nowy semestr, czym
przyciągnął uwagę większości uczniów. Właśnie, większości, ponieważ
dwóch chłopców było zajętym czymś zgoła innym. Jeden rysował coś w
zeszycie z białymi kartkami i czarną okładką, a drugi wbijał w niego
uporczywie wzrok.
Był
to wysoki młodzieniec o włosach w odcieniu gorzkiej czekolady i szarych
oczach, które w zależności od emocji zmieniały swój odcień. W tej
chwili przypominały burzowe niebo. Szatyn od razu zainteresował się
Sawao. Wydawał mu się zupełnie inny niż reszta klasy. Po za tym jego
uwagę zwróciła uroda bruneta. Alabastrowa cera, czarne jak smoła włosy, a
przede wszystkim oczy. Piękne, czarne, nieprzebyte. Niestety jakieś bez
życia oczy. Brązowowłosy postawił sobie za punkt honoru ożywić te oczy,
ujrzeć w nich emocje. Tak zamyślony nie zauważył, że nauczyciel już od
jakiegoś czasu próbuje zwrócić na siebie jego uwagę.
-
Czy Shirai Katsumi raczyłby jednak wrócić do rzeczywistości i podszedł
do mnie w swojej łaskawości po plan zajęć? - zapytał mężczyzna. Lekko
zarumieniony ze wstydu Katsumi podszedł do nauczyciela i odebrał od
niego kartkę.
Po
rozdaniu wszystkim planu zajęć, niektórzy mieli pozapisywać na
rozdanych wcześniej kartkach do różnego rodzaju klubów. Sawao oprócz plastycznego wybrał również muzyczny. Katsumi z kolei postanowił
chodzić do klubu detektywistycznego. zdawał sobie sprawę, że po
treningach siatkówki mógł być wykończony. Nie dość, że trener był dość
wymagający to jeszcze starał się, by dostać do głównego składu."
Dyskretnie" (No cóż. Przynajmniej się starał;) spojrzał w stronę nowego,
zastanawiając się, co też on mógł wybrać. Oddając swoją deklarację,
zajrzał przez ramię Sawao. "A więc jest duszą artysty" - pomyślał,
uśmiechając się lekko pod nosem.
- No dobrze. - rzekł nauczyciel. - To koniec na dzisiaj, możecie już iść. Widzimy się jutro.
Wszyscy
od razu wyszli z sali, na końcu do wyjścia skierował się brunet. Nie
wiedział co ze sobą zrobić, bo w domu na pewno jeszcze nikogo nie było,
więc skierował się w stronę centrum do opuszczonego budynku szpitala.
Pewnie przyszło już zamówienie. Katsumi obejrzał się za czarnowłosym. On
szedł z przyjaciółmi do pobliskiej kawiarni, która była ich ulubionym
miejscem spotkań. Już miał podejść i zaprosić nowego, kiedy któryś z
kolegów pociągnął go za resztą. No cóż, zrobi to innym razem.
Sawao
po 20 min dotarł w końcu na miejsce. Przywitał się ze wszystkimi
obecnymi w pomieszczeniu i podszedł do średniego wzrostu, ale dobrze
zbudowanego blondyna.
-
Słyszałem, że masz dla mnie moje zamówienie. - zaczął bez zbędnych
ceregieli jego zdaniem. - Tu masz kasę, a teraz daj wszystko co masz dla
mnie. - Dostał 13 torebeczek białego proszku. Powinno mu starczyć przez
najbliższe kilka dni. - No to na razie chłopaki - pożegnał się ze
wszystkimi.
-
Co dzisiaj tak wcześnie?! - zawołał za nim jakiś chłopak, który
siedział na brudnym materacu pod ścianą. Jedyną odpowiedzią jaką
otrzymał, było wzruszenie ramion. - No to ok. Do zobaczenia jutro. - Po
tych słowach czarnowłosy wyszedł ze zdezelowanego budynku i udał się do
domu.
I jak się podobało? Proszę o zostawienie komentarza. Kolejna notka powinna się pojawić za dwa tygodnie :)
Jak na razie to dopiero pierwszy rozdział, więc nie mogę dużo powiedzieć, ale zapowiada się ciekawie. Będę tu zaglądać \( ˆoˆ )/ Zyczę powodzenia i dużo weny.
OdpowiedzUsuńNo to teraz czas na małe uwagi, trafiłam na parę literówek i zmieniłabym troszku wygląd bloga bo na komórkach ciężko się czyta, i w sumie by było na tyle. Jeszcze raz życzę weny i wytrwałości, ponieważ to dopiero początek, więc do następnego (๑•́ ₃ •̀๑)
Bloga znalazłam dzisiaj ale mnie bardzo zaintrygował. :) czekam na następny rozdział :D
OdpowiedzUsuńSkoro zdecydowałaś się na betę, to niech wywiązuje się ze swoich obowiązków. W wielu miejscach nie ma zachowanego szyku zdań, brakuje przecinków, beta powinna Ci także zwrócić uwagę, że nie wszędzie tekst jest spójny i nie czyta się go głatko, w szczególności widać to, gdy wprawadziłaś drugiego bohatera. Zaś, jeżeli Ty, jako autorka, chcesz wtrącić własny komentarz w opowiadanie, to wpleć je zgrabnie w zdanie, a nie wyskakuj, jak Filip z konopi. Odpowiednio napisany, mógłaś równie dobrze przedstawić jako przemyślenia dyrektora :)
OdpowiedzUsuńSkróty takie jak: "im." rozwija się, błędem jest ich zostawienie w takiej formie. No i jeszcze mnogość powtórzeń, szczególnie poraził mnie fragment o oczach głównego bohatera: "Alabastrowa cera, czarne jak smoła włosy, a
przede wszystkim oczy. Piękne, czarne, nieprzebyte. Niestety jakieś bez
życia oczy. Brązowowłosy postawił sobie za punkt honoru ożywić te oczy"
Za dużo tych oczu! Ech... nie chcę wyjść tu na wredną krowę, ale muszę, bo co innego jak autor bety nie ma, a co innego gdy ją posiada. Nie potrafię w takiej sytuacji milczeć. Bo to nie jest parę literówek.
I do wszystkich oburzonych, ten komentarz to nie hejt na autrkę! (Może tylko trochę na betę, ale tylko trochę). Moja rada: skorzystajcie z portali pisarskich, poczytajcie o tym jak pisać... podszkolcie obie trochę warsztat. No i, Kuroshii, nie poddawaj się, nie od razu Rzym zbudowano :)
Witam,
OdpowiedzUsuńpoczątek bardzo ciekawy, czy to co wziął jest tym czym mi się wydaje być? Wydaje się być takim zamkniętym dzieciakiem...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia