wtorek, 27 stycznia 2015

Okrutny los

To opowiadanie zostało przeze mnie napisane dość dawno. Nie jest to yaoi, tylko zwykłe opowiadanie, ale i tak oddaje je w wasze ręce. Zapraszam :)


Pierwsze moje wspomnienie jest związane z nim. Ma na imię Akira i jest męską nimfą. Miałam wtedy 4 lata, gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy. Pamiętam, że wtedy przyjechałam do babci na wakacje. Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że wybrałam się z kimś na spacer i w jakiś niewytłumaczalny sposób zostałam sama. Chociaż po co ja się nad tym zastanawiam? Fakt, że się zgubiłam, a on znalazł cała zapłakaną w różowej sukience według niego wyglądałam prze słodko. Zboczuch! Uśmiechnęłam się teraz lekko. Dwanaście lat temu jawił mi się jako anioł. Majestatyczny, piękny niewiele ponad osiemnastoletni chłopak. Miał czarne oczy, które lekko przysłaniała grzywka, wymykająca się z długich, białych, zaplatanych w warkocz, po prawej stronie włosów. Był ubrany w granatowe, tradycyjne, japońskie kimono. Mimo nieprzyjemnego spojrzenia uczepiłam się jego ubrania, jak rzep psiego ogona. Nie miał zbytniego wyboru i odprowadził z powrotem. Zanim odszedł, powiedział, że następnym razem, jak się spotkamy, zabije mnie. Jakoś się tym nie przejęłam i przyszłam do niego. Powitał mnie ze sztyletem w dłoni i spojrzeniu tak lodowatym, że od razu mnie zmroziło. Ale gdy przypomniałam sobie, co dla mnie zrobił, przestałam się go bać. Musiał biedak pogodzić się z tym, że będę go odwiedzała każdego dnia.
Mieszkam teraz z babcią, bo moi rodzice zginęli w wypadku. Nie znam szczegółów. Rok szkolny chyli się ku końcowi, niestety ja będę musiała chodzić do szkoły wakacyjnej, a to dlatego, że zapomniałam trzeci raz z rzędu odrobić pracę domową. Przyznam się otwarcie – byłam u Akiry. Wścieknie się, kiedy się dowie.
Westchnęłam i spojrzałam w okno. Lekcja języka japońskiego była ostatnia i strasznie mi dłużyła. Jakby tego było mało trwała susza, której najstarsi Indianie nie pamiętali.
Poczułam, jak ktoś mnie szarpie.
- Narika! Narika! – moja przyjaciółka – Hoshino próbowała przywrócić mnie do rzeczywistości. – Nauczyciel się na ciebie gapi. Zejdź z obłoków!
Spojrzałam w stronę tablicy oczywiście miała rację. Musiałam zachować chociaż pozory, że słucham. Udało mi się tylko to przez 5 minut. Skończyło się na tym, że bezczelnie patrzyłam w okno. Z mojego liceum widać było drzewo Akiry, mieściło się ono w centrum lasu i górowało nad pozostałymi drzewami.
Z jednej strony cieszyłam się na spotkanie z nim, a z drugiej nie za bardzo, bo będę musiała mu powiedzieć o szkole. Wreszcie zadzwonił dzwonek, a ja wypadłam z klasy, bo bałam się, że zatrzyma mnie nauczyciel. W ekspresowym tempie ubrałam się, pożegnałam i pobiegłam do Akiry. Kochałam go skrycie od lat. To uczucie odkryłam w gimnazjum, chyba w drugiej klasie. Zza zakrętu wyłoniło się drzewo i Akira. Wyglądał pięknie jak zawsze, a moje serce zaczęło szybciej bić na jego widok. Uśmiechnął się do mnie, a ja do niego.
- Czego się szczerzysz szczerzujo? – to było nasze tradycyjne powitanie.
- A ty? – odbiłam piłeczkę.
- Ale to tobie zajmuje całą twarz – mogliśmy sobie tak docinać w nieskończoność, ale musiałam mu powiedzieć pewną rzecz. Nastała cisza. Stałam i zastanawiałam jak to zrobić.
- Jeżeli chcesz mi coś powiedzieć to wal prosto z mostu – zachęcił mnie. Patrzyłam przez chwilę na niego.
- Muszę chodzić do szkoły wakacyjnej – wydusiłam z siebie w końcu.
- Bo?
- Nie odrobiłam trzy razy z rzędu pracy domowej – zamknęłam oczy i czekałam, aż zacznie krzyczeć.
- Skoro sama nie potrafisz, to będziesz odrabiać je przy mnie – zaskoczył mnie. Byłam pewna, że będzie się na mnie wydzierał. Kiedy dotarło do mnie co to oznacza, jęknęłam.
- Teraz będę odrabiała. To obietnica – próbowałam go przekonać.
- Paluszkowa? – czasami zachowywał się jak dziecko, co dodawał mu uroku. Zgodziłam się na nią i chwyciłam jego mały palec, który wystawił chwilę temu. Reszta popołudnia zleciała nam  na robieniu wianków i rozmowie. Śpiewałam nawet piosenki, ale mu w przeciwieństwie do mnie słoń nie nadepnął na ucho, więc nie wytrzymał i kazał mi się przymknąć. Później oboje nabijaliśmy się ze mnie i mojego słuchu, a raczej jego braku. Pożegnałam się z nim nieco wcześnie niż normalnie, bo musiałam w końcu odrobić pracę domową. W domu zastałam jak zwykle niezadowolona babcię, że znowu wracam tak późno. Niby nic z tego sobie nie robiłam, ale mimo wszystko zabolało. Zjadłam szybko kolację i poszłam odrabiać lekcje. Marnie mi to szło, a pogoda nie ułatwiała tego. Pod koniec ogarnęła mnie chęć nie do pokonania, aby oddać się w ramiona Morfeusza. Przyśnił mi się Akira w całej swojej nieziemskiej okazałości. Zrobił we śnie coś , czego nie zrobiłby w realu – mianowicie pocałował mnie. Ten przemiły moment przerwała babcia, budząc o poranku do szkoły. Całą noc przespałam na biurku, w rezultacie wszystko mnie boli. Na policzku miałam czerwony ślad po zeszycie. Kiedy stanęłam przed lustrem, przeraziłam się na widok stanu moich długich, kręconych włosów. Potargane w niektórych miejscach tworzyły kołtun nie do rozczesania. Super musiałam je umyć. Przetarłam opuchnięte, piwne oczy i poczłapałam do łazienki, która mieściła się obok pokoju, który już jakiś czas wynajmowałam, ale nigdy nie uważałam za swój. Umycie i wysuszenie ich zajęło mi sporo czasu, dlatego w pośpiechu zjadłam śniadanie, a do szkoły wzięłam rower. Gdy weszłam do sali, nauczyciela nie było, więc znowu odpłynęłam w marzenia. Dzisiaj nauczyciel w związku z tym, że odrobiłam pracę domową, pochwalił mnie przy całej klasie. Chciałabym, przez cały czas odnosił się do tego sarkastycznie, niemal szyderczo. Podobnie zachowywali się inni. Przynajmniej dotrzymałam słowa danego Akirze i z tego jestem dumny. Hoshino przez cały dzień próbowała do mnie dotrzeć, ale ja nie mogłam powstrzymać się od myślenia o nimfie.
- Zakochałaś się, że chodzisz z głową w chmurach? – jej głos przebił się do mojego umysłu. Spojrzałam na nią. Właśnie siedziałyśmy na dachu na przerwie obiadowej. – A! Mam rację. Więc kto to?
- Dlaczego zakładasz, że … - nie dokończyłam, bo mi przerwała.
- To jasne jak słońce. Więc? – uniosłam brew. Wiedziałam, że nie odpuści, dlatego opowiedziałam o Akirze, ale pominęłam jeden szczegół – to że on jest nimfą.
- Hmm. Zobaczę go kiedyś? – spytała.
- Nie, bo on mieszka w innym mieście.
- Szkoda – miała trochę zawiedzioną minę, ale nie mogłam spełnić jej prośby.
Resztę przerwy przesiedziałyśmy w ciszy. Na lekcjach nie wyróżniałam się, jak zwykle z resztą. Od czasu do czasu wymieniałyśmy się z Hoshino listami, złożonymi w samoloty.
Zaraz po skończonych lekcjach pojechałam do Akiry. Przywitaliśmy zwykłym „czego się szczerzysz szczeżujo?”. Przez chwilę przekomarzaliśmy się, a później pojechaliśmy na wycieczkę rowerową. Na początku to ja prowadziłam, a on siedział na kierownicy, ale kiedy wywróciliśmy się, zarządził zmianę miejsc, tyle że usiadłam z tyłu na bagażniku, a on z przodu (poradził sobie z kimonem bez problemu)wywiózł mnie w nieznaną mi część lasu na jakąś polanę. Zeszłam z roweru z koszykiem trzymanym wcześniej na kolanach. Miałam tam jedzenie kupione wcześniej w sklepie po drodze.
- Masz kocyk albo coś do podłożenia? – spytał.
- Wiedziałam, że czegoś zapomniałam – odpowiedziałam.
- To teraz zdejmij bluzę – wyszczerzył się w moja stronę.
- Chciałbyś – rozejrzałam się dookoła, na rowerze była zawieszona bluza, zdjęłam ją i rozłożyłam na trawie. – Zapraszam – gestem wskazałam prowizoryczny koc.
Uśmiechnął się i usiadł. Nie wiem jakim cudem zmieściliśmy się na nim. Wyjmowałam pojedynczo: kanapki, kompot i sałatki. Zajadaliśmy się smakołykami, żartując. Pod koniec podwieczorku Akira wstał.
- Coś się stało? – spytałam.
- Nic, wszystko w porządku – odpowiedział. – I smaczne też było. Chyba powinniśmy wracać  – spojrzał na mnie. Mina nu nieco zrzędła, w domu i znowu czekała na mnie góra pracy domowej, ale zgodziłam się z nim.
- Ale ty nie dotykasz się do kierownicy – zastrzegł. Podniosłam ręce w obronnym geście.
- Tylko nie bij – wybuchnął śmiechem.
Szybko spakowałam i za chwilę siedziałam na rowerze. Ruszyliśmy z zawrotną prędkością. Przez pół drogi darłam się, a on mnie uciszał. Nie wiem ile zajęło nam dojechanie pod drzewo. Przez chwilę staliśmy w ciszy. Nagle złapał mnie za rękę i poprowadził w stronę pnia. Położył ją na szorstkiej powierzchni. Poczułam, jak drzewo delikatnie pulsuje. Spojrzałam na niego pytająco.
- W tym drzewie jest moje serce.  Żyję tak długo, jak istnieje to drzewo – wyjaśnił.
Zamknęłam oczy. Biło tak spokojnie, od razu pokochałam to uczucie, które towarzyszyło mi. Czułam jakieś dziwne rozżalenie.
- Masz fajna minę – zaśmiał się.
- Cicho bądź – uciszyłam go, szczerząc się.
- Musisz odrobić lekcje, coś obiecałeś – jęknęłam na jego słowa. Z niechęcią oderwałam się od pnia. Wzięłam od niego rower i pojechałam do domu. Wyminęłam babcię przejściu, weszłam do kuchni i wypiłam otworzony wcześniej sok. Pobiegłam na górę. Odrobiłam lekcje, następnie położyłam się na łóżku. Długo leżałam, wpatrując się w sufit. Myślałam o tym co mi powiedział. Czyli on będzie wyglądał dalej tak samo, wtedy kiedy ja będę stara i przygarbiona. Tak myśląc, usnęłam.
Obudziły mnie ptaki, otworzyłam z niechęcią oczy. Powlokłam się do łazienki.
Wyglądałam lepiej niż wczoraj. Umyłam się, właśnie suszyłam włosy, kiedy do środka zajrzała babcia.
- Wstałaś to dobrze – i już jej nie było. 20 minut później zakładałam buty i już miałam wychodzić, kiedy usłyszałam babcię.
- Weź parasol, bo zapowiadają deszcz i burzę.
Spojrzałam w niebo, miała rację. Po tylu dniach upału przyda się trochę wody. Drogę pokonałam dość szybko. Przy bramie czekała Hoshino. Na mój widok uśmiechnęła się. Weszłyśmy razem do klasy. Dzisiaj wyjątkowo zmobilizowałam się i słuchałam nauczyciela. Na następnej lekcji, japońskim, usłyszałam pierwsze grzmoty. Kilka minut później burza rozszalała się w najlepsze. Nagle rozległ się straszny huk. Spojrzałam w okno i zamarłam na chwilę z przerażenia. Drzewo Akiry płonęło. Zerwałam się z miejsca i wybiegłam. W szalonym tempie pokonałam całą drogę. Zobaczyła go na tle pożaru. Moje przerażenie wzrosło, kiedy zorientowałam się, że on znika.
- Akira! – krzyknęłam z desperacją. Moje łzy mieszały się ze strugami deszczu spływającymi po twarzy. Serce mi pękło, kiedy przemówił.
- Narika masz żyć pełnią życia, śmiać się, kochać, spotykać z przyjaciółmi. Odkąd pojawiłaś się, moje życie, a właściwie egzystencja przestała być nudna. Byłaś jedyną przy której byłem naturalny, prawdziwy. Stałaś się kimś naprawdę ważnym. Dziękuję – uśmiechnął się i podszedł do mnie. Delikatnie pocałował i … zniknął. Miałam wrażenie, że rozpadam się na kawałki. Przez chwilę stałam i patrzyłam w miejsce, gdzie niedawno był Akira. Nie wytrzymałam i krzyknęłam rozdzierająco.
Dni mijały, a czułam jakbym była w letargu. Cały czas nieprzytomna, mało mówna, uśmiech zniknął z mojej twarzy. W końcu Hoshino zagadała do mnie.
- Chłopak cię rzucił? Przepraszam, że tak prosto z mostu. – odpowiedziała jej cisza. Wkurzyła się. – Dobra, masz rację. Najlepiej użalać się nad sobą. Nie wiem co się wydarzyło, ale wiem jedno. Jeżeli cię kochał to nie chciałby, żebyś się tak zamartwiała. Przejrzyj na oczy! – krzyknęła.
- Masz rację. Nie wiesz – odparłam głucho.
- To mi powiedz. Jesteśmy przyjaciółkami. Nie rozumiesz, jak smuci mnie twój opłakany stan? – stwierdziła z wyrzutem.
Opowiedziałam jej. Pominęłam szczegół z drzewem i jak umarł. Wcisnęłam jej jakiś kit z chorobą. Ale efekt był taki sam – zasnął wiecznym snem.
- Słyszałaś jego radę, na pewno byłby smutny, gdyby cię teraz widział. Posłuchaj się jej – teraz mówiła już spokojnie. Przytuliłam się do niej i rozpłakałam w ramię.
Rok później.
Mam teraz siedemnaście lat i jestem w trzeciej klasie liceum. Jak zwykle siedzę i patrzę przez okno. Mam w głębokim poważaniu nauczyciela. Ktoś uderzył mnie w ramię. To mój chłopak. Wyszczerzyłam zęby do niego i odwróciłam się przodem do tablicy. To był ostatni dzień szkoły. Błądziłam wzrokiem po horyzoncie. Moją uwagę przyciągnęło martwe drzewo. Poczułam ukłucie w piersi. Mimo, że minął rok, cały czas jego widok raził mnie.
W końcu zadzwonił dzwonek, a ja niespiesznie pożegnałam ludzi, którzy pomogli mi się podnieść: Hoshino i Reiji. Poszłam tak znana mi drogą. Po pewnym czasie zobaczyłam czarny pień i gałęzie bez liści. Poczułam nostalgię. Dotknęłam pnia i nic. Na szczęście nie śpieszyło mi się do domu, więc usiadłam na ziemi i oparłam się plecami o pień. Po pewnym czasie powieki zaczęły mi ciążyć. Za kilka minut smacznie spałam.
We śnie biegłam ścieżką przez las. Kiedy drzewa się przerzedziły, zobaczyłam Akirę. Uśmiechnęłam się szeroko. Musiał mnie usłyszeć, bo odwrócił się.
- Czego się szczerzysz szczerzujo? – powitał mnie z jeszcze szerszym uśmiechem niż mój. Przytuliłam się do niego.
- Nareszcie przestałaś rozpaczać po mojej śmierci. Teraz mogę odejść w spokoju. Arigato – usłyszałam. Ostatni raz spojrzałam na jego uśmiechniętą twarz, za chwilę nie było już nikogo.
Obudziłam się. Słońce już zachodziło. Wróciłam do domu szczęśliwa i smutna jednocześnie. Mimo wszystko nadal go kocham.
~ Koniec ~

 Mam nadzieję, że się podobało. Proszę o komentarze :)

niedziela, 18 stycznia 2015

Rozdział 2



Rozdział 2
      
Witam wszystkich ponownie. Bardzo przepraszam, ale rozdział jest niezbetowany, więc wszystko może ulec zmianie. Moja beta wyjechała na ferie, a mnie przez to, że byłam chora nie udało się skończyć na czas. Mam nadzieję, że mimo wszytko wam się spodoba. Uwaga, pojawiają się sceny 18+. Zaprasza. Rozdział jest dużo dłuższy.
          
                - Wróciłem!- oznajmił Sawao, chociaż wiedział, że i tak nikogo nie ma w domu. Zdiął buty i ustawił, kurtkę powiesił na wieszaku, a następnie poszedł do swojego pokoju. Torbę rzucił przy biurku, a sam położył się na łóżku. Przez chwilę wpatrywał się w sufit i zastanawiał się kim by był, gdyby nie to świństwo. Na następną porcję nie miał już pieniędzy, więc będzie musiał pójść do pracy. Pewnie już jutro, żeby zdążyć uzbierać na kolejną dawkę, zanim wykorzysta kolejną. Nienawidził być na głodzie. Spojrzał na zegarek, dochodziła 13, czyli wcześnie, efekt powinien do wieczora zniknąć. Wyciągnął działkę, przygotował wszystko, a następnie wciągnął. Świat od razu nabrał kolorów. Przez pierwsze dwie  godziny siedział ma łóżku oparty o ścianę o rysował elfa. Rysował wszystko co mógł: krajobrazy, martwą naturę, budynki, czyli no... wszystko. Kiedy stwierdził, że na razie wystarczy rysowania, wstał z łóżka i skierował się w stronę drzwi. jednak potknął się o bluzę leżącą na podłodze i w dość widowiskowy sposób wywrócił się. Przez jakieś 20 minut leżał na podłodze, tarzając się po dywanie ze śmiechu.
                Około godziny 18 w końcu zeszło. Sawao spojrzał na kolejną działkę, ale zrezygnował (przynajmniej na razie) i zszedł przygotować obiad dla rodziców. Kiedy skończył, odrobił lekcje tak, by żaden nauczyciel się go nie czepiał. Miał przeczucie, że wychowawca to taki dobry samarytanin, który chce zmieniać świat i sprowadzać z powrotem zbłąkane owieczki na dobrą drogę. A idąc do tej szkoły, obiecał sobie, że nie będzie zawierał żadnych znajomości i nie zwracał uwagę nikogo na siebie. Te rozmyślania przerwało skrzypnięcie wejściowych drzwi. "Pewnie mama wróciła" - pomyślał. Jego przypuszczenia potwierdził krzyk.
                -Sawao! Czemu podłoga w kuchni nie jest zamieciona?! Ja wracam do domu to jest późno! Sama wszystkiego nie zrobię!!! - brunet stwierdził, że zejdzie jednak na dół, to może chociaż trochę się uspokoi. Niestety jego pojawienie się nic nie zmieniło, a nawet wręcz przeciwnie.- Traktujecie mnie jak służącą!!!
                - Mama to niep...- nie dokończył, ponieważ przerwało mu silne uderzenie w twarz. To nie był pierwszy raz, więc Sawao spojrzał tylko na tą kobietę gorzko i uciekł do swojego pokoju. Ta sytuacja trwała już 6 lat. Co prawda na początku nie było tak źle, ta sytuacja pogarszała się z każdym kolejnym rokiem.
                Tym razem nie zastanawiał się, tylko zamknął pokój na klucz i wciągnął. Policzek piekł go i opuchł lekko. Znając jego skórę siniak zaraz powstanie. Mu wystarczało lekkie pukniecie do tego, żeby powstał siniak. Dlatego dla niego podkład to podstawa. Ukrycie cieni pod oczami, śladów po strzykawce - by ukryć to wszystko ten kosmetyk był mu niezwykle potrzebny.
                Tej nocy nie usnął. Pierwszym powodem były narkotyki, a drugim kłótnia rodziców, która trwała do około godziny 2. Gdzieś mniej więcej w połowie nie wytrzymał i włączył muzykę na słuchawkach. Przez chwilę zastanawiał się , co by chciał posłuchać. Po chwili wybrał Metallicę "Sad but true".
                Do momentu, aż zadzwonił budzik rysował chłopaka siedzącego na łóżku. Był on skulony, a głowę ukrywał w ramionach. Za nim z cieni wyłaniał się demon, który czyhał tylko  by go zjeść. Te małe arcydzieło idealnie oddawało stan bruneta. Sawao rzucił je na biurko, na którym panował straszny bałagan, gdyż nigdy tam nie sprzątał (czyli tak samo jak u mnie w pokoju xD). Miał cichą nadzieję, że przed wyjściem do szkoły nie ujrzy żadnego z rodziców.  Gdy zobaczył się w lustrze w łazience, lekko sie przestraszył. Widział wychudzonego, bladego bruneta z cieniami pod oczami oraz lekko opuchniętym fioletowym policzkiem. Włosy były w nieładzie, każdy włos sterczał  w różną stronę. Nie myte już od 3 dni, więc naturalne, że zdążyły się przetłuścić. Westchnął ciężko i poszedł się umyć. Po wyjściu z kabiny wysuszył dokładnie włosy, po czym nałożył kosmetyki na twarz. Efekt końcowy był dość zadowalający, co prawda podkład zakrył siniak, ale wprawny obserwator mógł dostrzec z bliskiej odległości, że został uderzony w twarz.
                Zanim wyszedł bez śniadania z domu, wciągnął tak dla rozluźnienia. Kiedy dotarł do szkoły było jeszcze wcześnie, dlatego nie powinno być  tutaj żadnego ucznia. jakież było jego zdziwienie, kiedy zobaczył tego chłopaka, który go wczoraj potrącił.
                - Cześć! Jestem Shirai Katsumi, miło mi. - przedstawił się szatyn.
                - Moje imię i nazwisko znasz - stwierdził Sawao.
                - Ależ ty oziębły! - wykrzyknął Katsumi .- Możesz mi mówić Katsu. Farbowałeś włosy? Bo naturalne raczej nie są aż tak czarne.
                - Nie, to moje naturalne. To samo mogę powiedzieć o Twoich oczach. Wyglądają jakbyś miał soczewki, a ponieważ nie jestem wścibskim imbecylem, to nic nie mówiłem. - odrzekł brunet.
                - Wow, nie słyszałem jeszcze tak długiego zdania przez Ciebie wypowiedzianego. - Katsu uśmiechnął się bardzo szeroko, przez co wyglądał nieco głupio. Yaromi po raz pierwszy od dłuższego czasu poczuł, że ma ochotę kogoś uderzyć, co go lekko zdziwiło, ponieważ myślał, że już dawno pozbył się jakichkolwiek uczuć. Shirai cały czas go obserwował. Znowu niedużo ( o 3 cm) niższy chłopak był ubrany cały na czarno. Szukał na jego twarzy emocji, a kiedy ich tam nie znalazł, był zawiedziony, jednak nie zniechęcał się. Nie rozumiał, czemu akurat ten chłopak  tak go interesował, co było w nim takiego wyjątkowego. Był synem premiera Japonii, więc miał wszystko co chciał, nigdy nie musiał o nic zabiegać. Nawet teraz, chodził do szkoły dla bardzo bogatych uczniów. Każdy z chodzących tutaj dzieciaków była jakoś ważna, chodziły plotki, że nawet syn głównego Yakuzy tu jest. A Sawao bardzo wyróżniał się, nie miał drogich ciuchów, starannie ułożonych włosów, nie zawierał znajomości dla korzyści (po części dlatego, że do nikogo się nie odzywał), nie był rozpieszczony. Szatyn zastanawiał się, jak to się stało, że ten nastolatek tutaj trafił. Może właśnie to ciągnęło go do bruneta. By wyciągnąć na zewnątrz coś z tego dziwaka, dalej się z nim drażnił. - A jak nazwać ignoranta, który ma wszystko i wszystkich daleko gdzieś? - Spojrzał wymownie na niższego.
                 - Jak kogoś takiego spotkasz, to daj mi znać - odgryzł się Sawao. - A teraz wybacz, ale muszę udać się do toalety.
                - Poczekaj, pójdę z Tobą. - zaoferował Katsumi.
                -Pomóc? Myślę, że poradzę sobie sam - odparł - Ale jeśli koniecznie chcesz, to zapraszam.
                - Nie to miałem na myśli. - mruknął rozbawiony brunet. - A z tej wypowiedzi mogę wywnioskować, że jesteś gejem.
                - Nawet jeśli nim jestem, to Ciebie nie powinno to za dużo obchodzić. Przepraszam, ale zaraz się posikam - i odszedł.
                Do klasy wrócił dopiero po dzwonku. Na szczęście nie było jeszcze nauczyciela. Zignorował wzrok Katsu, wypalający mu dziórę w plecach, kiedy szedł do ławki. Usiadłszy, wyciągnął słuchawki i włączył muzykę, a wzrok wbił za okno. Słowa piosenki kołatały mu się w głowie.
"Umniejsz mej duszy ból
A obawiam się całkowitej samotności
Zabierz ból, który płonie w mojej duszy
Ponieważ obawiam się, że będę sam
Więc tylko trzymaj mnie, trzymaj mnie, trzymaj mnie

Trzymaj się mojego serca, mojego serca, mnie
Trzymaj się mojego serca, mojego serca, mnie
I, o nie, nie pozwól mi odejść, bo wszystko czym jestem
Trzymasz w swoich rękach, i trzymaj mnie
I będę taki do kresu nocy
I będę w porządku, trzymaj się, trzymaj się mojego serca"*
                Dotrwał do ostatniej lekcji z wychowawcą, cały czas obserwując  krajobraz za oknem, niestety słuchawki musiał wyciągać, jak tylko wchodził nauczyciel.  Ta akurat ciągnęła mu się w nieskończoność. Oprócz nauczyciela  cały czas czuł, że ten idiota go obserwuje. Przyzwyczajony do bycia w cieniu, a nie w centrum uwagi, czuł się niekomfortowo. Kiedy zadzwonił w końcu dzwonek (dla Sawao wybawienie) wszyscy udali się do klubów.
                Brunetowi udało się niepostrzeżenie  wymknąć. Na szczęście miejsce, do którego zmierzał, nie było daleko. Odetchnął z ulgą, kiedy wszedł do budynku, który wyglądał jak średniej klasy hotel. Zadbany, ale bez przepychu. Po prostu przytulnie. Od razu skierował sie do gabinetu dyrektora.
                -Jestem zgodnie z umową. - oznajmił wchodząc do pomieszczenia. Tak to jest to, o czym pomyśli większość ludzi. Tak Sawao jest męską prostytutką. Ze względu na nieco zbyt młody wiek nie mógł nigdzie legalnie się zatrudnić, po za tym miał w papierach małą skazę, która mu przeszkadzała. Kolejnym powodem, dlaczego zdecydował się na taką pracę, były narkotyki, a właściwie pieniądze na nie. Nienawidził kraść, więc tego nie zrobi, a rodzicom tym bardziej nie zabierze pieniędzy, więc musiał zdobyć je sam. Człowiek będący dyrektorem tego interesu, był też przyjacielem jego rodziców, a że szukał akurat kogoś do hotelu, to się zgłosił na to stanowisko. Chłopak dopiero potem dowiedział, na czym tak naprawdę będzie polegać jego praca, mimo wszystko się zgodził. Umowę ma na dość dziwnych warunkach, przychodzi tylko wtedy, kiedy musi (czyli potrzebuje na prochy).
                Witaj mój drogi. Ten pokój co zwykle, klucze masz tu - położył je na biurku. - A teraz idź już, bo niedługo pojawi się klient.
                Yaromi kiwnął tylko głową i poszedł do dobrze znanego sobie pomieszczenia. Pokój był urządzony głównie w czerwieni, tylko meble były białe, ale przez zasłonki i abażur na lampie wydawało się, że wcale tak nie jest. Brunet podszedł do komody i wyjął ubrania, następnie udał się do łazienki, by je założyć. Wziął szybki prysznic, potem wciągnął na siebie krótkie białe spodenki, czarną koronkową bluzkę z krótkim rękawkiem i obrożę na szyję, ale bez ćwieków. poprawił sobie jeszcze włosy i wszedł do sypialni. Zdążył zamknąć drzwi, kiedy w innych stanął klient.
                - Widzę, że ubrałeś się jak lubię - nowo przybyły pocałował go na powitanie. Był  to mężczyzna po 25 roku życia, niezbyt przystojny, ale nie brzydki. Raczej przeciętny. Odrzucił kurtkę na miękki dywan i zatrzasnął drzwi. Podszedł do chłopaka i pchnął go lekko na łóżko. - To od czego dzisiaj zaczniemy?
                - Od czego sobie życzysz. To ty tutaj jesteś Panem.
                - Dobrze, zdejmij w takim razie bluzkę i połóż się na brzuchu. Sawao wykonał polecenie, mimo że to nie jego pierwszy raz, dalej nie był przyzwyczajony do tego zawodu. Mężczyzna wyjął coś z szafki, a następnie położył to za nim.
                - Wypnij się. - padło polecenie przy klepnięciu w pośladek. Kiedy brunet to zrobił, dwudziestolatek natychmiast położył na nich ręce. Chwilę gładził go nimi po tyłku, następnie sięgnął do rozporka, po czym pozbawił go spodenek i bokserek. Yukono (bo tak miał na imię klient) oblizał usta. ta dziwka był strasznie seksowna i najlepsza ze wszystkich, jakie tu pracowały. Wielu klientów żałowało, że nie pracuje na pełny etat. Przejechał jedną dłonią po rowku chłopaka, a drugą chwycił lubrykant. Wycisnął go trochę na dłoń i wsunął palec wewnątrz ciała lezącego pod nim. Sawao jęknął, a dźwięk, który opuścił jego usta, sprawił, że i tak stojąca już męskość klienta stała się jeszcze bardziej twarda. Licealista też był podniecony. Dwudziestolatek po chwili dodał kolejne palce. Przez chwilę ruszał nimi, wsłuchując się w kakofonię dźwięków wydawanych przez nastolatka. Kiedy wyciągnął palce, usłyszał pełen zawodu jęk, który wywołał na ustach klienta uśmiech. Sięgnął po średniej wielkości elektrycznego wibratora, nasmarował go lubrykantem, a następnie zaczął go wciskać  w dziurkę bruneta. Chłopak wydał nieco głośniejszy dźwięk. Nie przepadał za tego typu zabawami, ale musiał zrobić wszystko, co sobie ten człowiek zażyczy. To nie wszystkie niespodzianki, jakie przygotował mu mężczyzna. Chwycił go za przeguby dłoni i przywiązał mu ręce do łóżka czerwoną wstążką. Włączył na najwyższe obroty wibrator, aby to seksowne stworzenie się nie nudziło, a sam udał się do łazienki pod prysznic. Nie spieszył się, a kiedy wrócił Yaromi jęczał jak opętany cały czerwony na twarzy. Widać, że był niebezpiecznie blisko.
                - Myślę, że starczy na razie. - rzekł dwudziestolatek, wyłączając i wyjmując powoli urządzenie. - Mam nadzieję, że Ci się podobało.
                - Bardzo. - odparł Sawao. - Błagam rozwiąż mnie, chcę już dojść.
                - Nie wydaje ci się, że ja też potrzebuję trochę uwagi? - i spojrzał wymownie na swoją erekcję. Nie miał na sobie spodni, gdyż wcześniej przed prysznicem pozbył się ubrań. Nastolatek natychmiast wziął całego członka do ust. Był on sporych rozmiarów. Yukono zamruczał z przyjemności, ta prostytutka była w tym wręcz genialna, więc nic dziwnego, że po niedługim czasie prawie doszedł w te pełne usta. Delikatnie odsunął  licealistę, po czym usiadł za nim.
                - Unieś tą swoją okrągłą pupcię. - chłopak chcąc nie chcąc musiał się wypiąć. Nienawidził tej części w swojej pracy. Za każdym razem później czuł do siebie wstręt.
                Mężczyzna nie musiał już przygotowywać ciało leżące pod nim, więc wszedł w nie ostrożnie, założywszy wcześniej prezerwatywę . Ścianki wnętrza bezwiednie zacisnęły się na nim, sprawiając niesamowicie dużo przyjemności, że pociemniało mu w oczach, natomiast brunet krzyknął cicho. Klient nie czekał tylko zaczął powoli się poruszać. Nie chciał szybkiego numerku, wolał długi, namiętny i przyjemny dla obu stron  seks, nawet jeśli z prostytutką. Z bioder przesunął ręce na brzuch i gładził chwilę chłopaka, po czym dłonie wznowiły swoja wędrówkę. Zatrzymały się na stwardniałych z przyjemności sutkach, pieszcząc je. Natomiast językiem   przeciągnął po karku trzęsącego się ciała, by skończyć za uchem. To był słaby punkt nastolatka, który jęknął głośno i przeciągle. Następnie wrócił dłońmi do bioder chłopaka, by go przyciągnąć bliżej.
                Uprawiali seks pełen rozkoszy do momentu, w którym obaj poczuli, że są już blisko. Wtedy to klient wzmocnił pchnięcia, przez które brunet krzyczał, by robił to szybciej i mocniej. Po paru minutach licealista wytrysnął na satynową pościel, a chwilę później Yukono doszedł w jego wnętrzu. Mężczyzna wysunął się delikatnie z chłopaka, zdjął prezerwatywę, rzucając ją do kosza i przeturlał się na bok. Obserwował moment spływającą po udach spermę. Ucałował je i przytulił do siebie na wpół śpiącego Sawao.
                - Dobranoc.- szepnął, ucałowawszy czoło nastolatka, ale nie miał siły by odpowiedzieć.

*Tłumaczenie piosenki "Hold on to my heart" zespołu WASP. Nie moje, ponieważ nie umiem za bardzo angielskiego, więc z góry przepraszam za błędy.
Proszę o komentarze :)

niedziela, 4 stycznia 2015

Rozdział 1


Rozdział 1

Witam wszystkich baardzo serdecznie. Błagam nie bijcie, ale zarówno ja jak i moja beta Wera dopiero zaczynamy. Chciałabym jej bardzo podziękować, że zgodziła się ze mną użerać jako moja beta. Mam nadzieję, że nasza współpraca trochę potrwa. A teraz, jak nie zanudziłam, zapraszam na rozdział ;)

                 O godzinie 7.15 mało kto jest w szkole, dlatego odgłos ciężkich kroków głośno niósł się po pustym korytarzu. Za chwilę rozległo się pukanie, a następnie skrzypnęły drzwi. Do gabinetu dyrektora liceum im. Shigeru wszedł młody chłopak. Dyrektor Yamada spojrzał na nowego podopiecznego. Wyglądał na 16 lat, na nogach miał glany, a w nie wpuszczone czarne, dopasowane jeansy. Na koszulce, której odcień zdawał się jeszcze ciemniejszy widniał napis; "Alone but alive" miał bluzę z kapturem, (ciekawe, jakiego koloru?;), ale z białymi elementami. Na ramię miał narzuconą czarną torbę z dużą ilością naszywek i przypinek. Blada twarz ucznia nie wyrażała nic, tak samo ciemne oczy delikatnie przysłonięte hebanowymi włosami. Wyglądały one naturalnie, więc najpewniej to prawdziwy kolor włosów chłopaka. Dało się również zauważyć pod nimi, że w brwi ma kolczyk. Potwierdziły się przypuszczenia dyrektora - ten chłopak przysporzy mu dużo kłopotów.
                - Yaromi Sawao? - padło pytanie.
                 - Tak - mimo, że widział już jego wyraz twarzy, całkiem wyprany z emocji głos chłopaka zaskoczył dyrektora.
                 -Możesz usiąść - brunet podszedł do biurka, przy którym stało krzesło, następnie na nim usiadł. Dyrektor dopiero teraz zauważył, że luźne ubrania tak właściwie to wiszą na młodzieńcu. Wcześniej nie dało się tego zauważyć ze względu na odległość. - Witam w mojej szkole - kontynuował. - Zostaniesz przydzielony do klasy sportowej 2-6 . Z dokumentacji z Twojej poprzedniej szkoły wynika, że dość dobrze radziłeś sobie z nauką, mam nadzieję, że tak pozostanie. Mundurki szkolne nosimy tylko w poniedziałki i święta. Masz już mundurek? - Sawao tylko kiwnął głową na znak, że ma. - To doskonale. To wszystko, wszelkie pytania kieruj do wychowawcy. Jak tylko przyjdzie to zaprowadzi Cię do klasy - kolejne kiwnięcie głową. - Poczekaj na niego pod pokojem nauczycielskim, Schodami na górę i w prawo, ostatnie drzwi po lewej - poinstruował.
                 - Dobrze, dziękuję - Sawao podniósł się i zbliżył do drzwi. - Do widzenia - i wszedł, nie czekając na odpowiedź dyrektora.
                Sawao rozejrzał się po korytarzu. W szkole było już zdecydowanie więcej uczniów, w końcu za 15 min miała zacząć się lekcja. Idąc powoli pod ścianą, pochylił głowę nad torbą, grzebiąc w niej w poszukiwaniu słuchawek. Gdy potrącił go jakiś szatyn, wrzeszczący do przyjaciół, żeby zaczekali na niego, nawet nie spojrzał w jego stronę. Usłyszał jedynie "Sorry!" rzucone w biegu. Sprawca chyba nie przejął się zbytnio. Yaromi westchnął i podniósł z podłogi telefon, który chwilę temu wytrącił mu z dłoni ten idiota. Sprawdził uszkodzenia, na szczęście nic się nie stało i złożył z powrotem. Podpiął słuchawki i wyszukał w bibliotece muzycznej piosenki, która od momentu wstania z łóżka chodziła mu po głowie. Włączył Dio "Why are they watching me" i ruszył dalej w stronę pokoju nauczycielskiego. Usiadł pod drzwiami i czekał na nowego wychowawcę. Siedział tak nucąc z zamkniętymi oczami, póki ktoś nie dotknął jego ramienia. Chłopak otworzył oczy i zobaczył przed sobą mężczyznę, około 30-letniego, wysokiego, w okularach i o dziwo prawie białych włosach. Mężczyzna uśmiechnął się ciepło do swojego nowego podopiecznego. W tym momencie rozległ się dzwonek ogłaszający rozpoczęcie pierwszej lekcji. Wszyscy uczniowie, którzy nie byli jeszcze w salach, w pośpiechu skierowali się do nich.
                - Chodź za mną. Zaprowadzę Cię do sali i przedstawię nowej klasie. - oznajmił Yaromiemu. Brunet posłusznie ruszył za nauczycielem. Ich sala znajdowała się na najwyższym piętrze i na końcu korytarza, więc chłopak pomyślał, że nie zgubi się jutro, szukając tego pomieszczenia. W środku klasa chyba nie zdążyła jeszcze zauważyć ich przybycia. - Siadajcie proszę, chciałbym przedstawić wam nowego kolegę, więc się uspokójcie. - Uciszał klasę. Gdy już wszyscy zajęli swoje miejsca, nauczyciel kontynuował. - Oto nasz nowy uczeń. Przeniósł się do naszej szkoły, jak tylko zakończył się pierwszy semestr. Może opowiesz coś nam o sobie? - wychowawca zwrócił się do bruneta.
                - Nazywam się Yaromi Sawao i tyle wam wystarczy. - Nie patrząc na reakcję zdziwionych kolegów i koleżanek z klasy oraz wychowawcy, skierował się do wolnej ławki na końcu klasy. Doskonale zdawał sobie sprawę, że nauczyciel może go za to ukarać, aczkolwiek nie sądził, żeby akurat dzisiaj to zrobił bo wydawał mu się dość miłym człowiekiem i na pewno nic by mu nie zrobił już pierwszego dnia. Okazało się, że doskonale do rozszyfrował. Pedagog zdawał sobie sprawę, że zachowanie jego ucznia może być spowodowane jakimś traumatycznymi przeżyciami, więc postanowił dowiedzieć się jaki jest powód jego zachowania oraz za wszelką cenę mu pomóc. Od zawsze chciał zostać nauczycielem, więc umiał dostrzec wiele rzeczy, na przykład, że Sawao to dobre i mądre dziecko.
                Yaromi czuł na sobie spojrzenia oniemiałych nowych znajomych, ale nie przejmował się tym i wyciągnął zeszyt z białymi kartkami i czarną okładką, by coś w nim rysować. W tym czasie nauczyciel zaczął omawiać sprawy organizacyjne i rozdawać plany zajęć na nowy semestr, czym przyciągnął uwagę większości uczniów. Właśnie, większości, ponieważ dwóch chłopców było zajętym czymś zgoła innym. Jeden rysował coś w zeszycie z białymi kartkami i czarną okładką, a drugi wbijał w niego uporczywie wzrok.
                Był to wysoki młodzieniec o włosach w odcieniu gorzkiej czekolady i szarych oczach, które w zależności od emocji zmieniały swój odcień. W tej chwili przypominały burzowe niebo. Szatyn od razu zainteresował się Sawao. Wydawał mu się zupełnie inny niż reszta klasy. Po za tym jego uwagę zwróciła uroda bruneta. Alabastrowa cera, czarne jak smoła włosy, a przede wszystkim oczy. Piękne, czarne, nieprzebyte. Niestety jakieś bez życia oczy. Brązowowłosy postawił sobie za punkt honoru ożywić te oczy, ujrzeć w nich emocje. Tak zamyślony nie zauważył, że nauczyciel już od jakiegoś czasu próbuje zwrócić na siebie jego uwagę.
                - Czy Shirai Katsumi raczyłby jednak wrócić do rzeczywistości i podszedł do mnie w swojej łaskawości po plan zajęć? - zapytał mężczyzna. Lekko zarumieniony ze wstydu Katsumi podszedł do nauczyciela i odebrał od niego kartkę.
                Po rozdaniu wszystkim planu zajęć, niektórzy mieli pozapisywać na rozdanych wcześniej kartkach do różnego rodzaju klubów. Sawao oprócz plastycznego wybrał również muzyczny. Katsumi z kolei postanowił chodzić do klubu detektywistycznego. zdawał sobie sprawę, że po treningach siatkówki mógł być wykończony. Nie dość, że trener był dość wymagający to jeszcze starał się, by dostać do głównego składu." Dyskretnie" (No cóż. Przynajmniej się starał;) spojrzał w stronę nowego, zastanawiając się, co też on mógł wybrać. Oddając swoją deklarację, zajrzał przez ramię Sawao. "A więc jest duszą artysty" - pomyślał, uśmiechając się lekko pod nosem.
                - No dobrze. - rzekł nauczyciel. - To koniec na dzisiaj, możecie już iść. Widzimy się jutro.
                Wszyscy od razu wyszli z sali, na końcu do wyjścia skierował się brunet. Nie wiedział co ze sobą zrobić, bo w domu na pewno jeszcze nikogo nie było, więc skierował się w stronę centrum do opuszczonego budynku szpitala. Pewnie przyszło już zamówienie. Katsumi obejrzał się za czarnowłosym. On szedł z przyjaciółmi do pobliskiej kawiarni, która była ich ulubionym miejscem spotkań. Już miał podejść i zaprosić nowego, kiedy któryś z kolegów pociągnął go za resztą. No cóż, zrobi to innym razem.
                Sawao po 20 min dotarł w końcu na miejsce. Przywitał się ze wszystkimi obecnymi w pomieszczeniu i podszedł do średniego wzrostu, ale dobrze zbudowanego blondyna. 
                - Słyszałem, że masz dla mnie moje zamówienie. - zaczął bez zbędnych ceregieli jego zdaniem. - Tu masz kasę, a teraz daj wszystko co masz dla mnie. - Dostał 13 torebeczek białego proszku. Powinno mu starczyć przez najbliższe kilka dni. - No to na razie chłopaki - pożegnał się ze wszystkimi.
                - Co dzisiaj tak wcześnie?! - zawołał za nim jakiś chłopak, który siedział na brudnym  materacu pod ścianą. Jedyną odpowiedzią jaką otrzymał, było wzruszenie ramion. - No to ok. Do zobaczenia jutro. - Po tych słowach czarnowłosy wyszedł ze zdezelowanego budynku i udał się do domu.

I jak się podobało? Proszę o zostawienie komentarza. Kolejna notka powinna się pojawić za dwa tygodnie :)